Dziś rozmawiamy z Grzegorzem Jatczyszynem – członkiem zarządu Centrum Sportów Wodnych Sharks, instruktorem sportów wodnych i zapalonym miłośnikiem żeglarstwa. Przystań Yacht Club Sharks mieści się na terenie Harcerskiego Ośrodka Wodnego Rancho. To właśnie w harcerstwie jeszcze nastoletni Piotr, Grzegorz i Jakub – trzon dzisiejszej firmy Sharks–rozpoczynali swoją przygodę z pływaniem.
-
Jak wyglądały początki Sharks i pierwsze kroki na wodzie jego założycieli?
Początkowo braliśmy udział w drobnych pracach remontowych przy łódkach, w ramach harcerstwa odbywały się też nasze pierwsze wyjścia na wodę. Zazwyczaj pływaliśmy po Odrze, a raz w roku wyjeżdżaliśmy na obóz wakacyjny do Niesulic. Cały sprzęt był tam przewożony i przez 3 tygodnie żeglowaliśmy.
Tak powoli rodziła się pasja. Po osiągnięciu pełnoletności każdy z nas wybrał się na studia i mniej więcej w tym momencie po raz pierwszy zrodziła się myśl, żeby założyć wspólnie firmę i zająć się pływaniem komercyjnie.
W tym celu zdobyliśmy uprawnienia instruktorskie, musieliśmy też nabyć doświadczenia, w związku z czym początkowo pracowaliśmy dla innych firm, aż w końcu założyliśmy spółkę i postanowiliśmy spróbować własnych sił w tym biznesie.
-
Jest coś, co wyróżnia Waszą firmą na tle konkurencji? Na stronie internetowej możemy przeczytać, że stawiacie przede wszystkim na profesjonalizm. Jednak najbardziej odczuwalna jest przyjazna atmosfera.
Jesteśmy osobami stosunkowo młodymi w wieku około 30 lat, pełnymi pasji i optymizmu. Kładziemy ogromny nacisk na naukę i profesjonalizm realizowanych szkoleń, ale chcemy, żeby zajęcia odbywały się w miłej i pozytywnej atmosferze.
Przede wszystkim do każdego uczestnika kursu motorowodnego podchodzimy indywidualnie, co wpływa korzystnie na poziom wyszkolenia i buduje pozytywne relację między osobą szkoloną a instruktorem.
Staramy się też nie usztywniać na siłę pewnych zasad i schematów, tak aby każdy mógł czuć się swobodnie. Może dlatego ludzie tak lubią realizować u nas szkolenia (śmiech).
-
A jak wygląda życie Sharksów poza sezonem?
W okresie od połowy listopada do lutego kursy nie są prowadzone. Ten czas wykorzystujemy głównie na remonty i inne prace naprawcze, przygotowujemy się do nadejścia kolejnego sezonu. Oprócz tego organizowane są rejsy. Dwa-trzy razy do roku wypływamy na zagraniczne wody. W październiku jest to przeważnie Grecja, w marcu pływamy zwykle na Wyspach Kanaryjskich, a niedawno - w maju - zakończyliśmy rejs po Balearach.
-
I jak wygląda taki rejs?
Zawsze pływamy flotyllą, przeważnie jest to od 7 do 10 jachtów, na każdym z nich znajduje się od 8 do 10 osób. W rejsach biorą udział wyłącznie osoby pełnoletnie, każdy uczestnik ma swoją kabinę. Załogi dobieramy zwykle pod kątem wieku, oczywiście nie rozdzielamy grup zorganizowanych. Staramy się także rozsądnie łączyć uczestników: na przykład wspólnym jachtem płyną małżeństwa, a na innym komponujemy załogę studencką – tak aby każdy podczas rejsu mógł czuć się komfortowo.
-
Czy aby wziąć udział w rejsie należy mieć już jakieś doświadczenie w pływaniu?
Nie. Większość osób, które biorą udział w rejsach, nie miało nigdy wcześniej kontaktu z żeglarstwem, to ich pierwsza przygoda na wodzie. Tym bardziej, że rejsy, o których mówimy, organizowane są w formie jachtingowej, czyli wakacyjnej. Codziennie jesteśmy w innym miejscu, rzadko kiedy śpimy w tym samym porcie, chyba że akurat jest to miejsce, które chcemy zwiedzić. Wtedy pasażerowie mają cały dzień, żeby wypożyczyć samochód, skuter lub w inny sposób odwiedzić najciekawsze miejsca. Ale na pokładzie jachtu to my jesteśmy skipperami, którzy odpowiadają za to, aby bezpiecznie dowieźć załogę do kolejnego portu.
No właśnie, a jaka jest rola skippera podczas rejsu? Na forach internetowych możemy przeczytać różne opinie o skipperach. Najczęściej to ta osoba, która nie pozwala długo spać, każe sprzątać pokład i w zasadzie można by było się jej pozbyć, gdyby nie fakt, że trzeba jakoś dopłynąć do portu?
To zależy od skippera i od załogi. Od naszych pasażerów wymagamy tylko niezbędnej pomocy podczas manewrów i to w zasadzie tyle. Pasażerowie, jeśli mają na to ochotę, mogą nauczyć się podstawowych umiejętności żeglarskich. Dla wielu osób to ogromna frajda, żeby chociaż raz chwycić za ster lub samodzielnie postawić żagle. Ale równie dobrze pasażerowie mogą spędzać czas na opalaniu, jedzeniu i innych rozrywkach. Podczas rejsu oczywiście musimy też przestrzegać wszystkich zasad związanych z porządkiem. Natomiast nie wygląda to tak, że codziennie jedna osoba stoi z batem i każe pozostałym szorować pokład. Załoga ustala między sobą w jaki sposób dzielimy się obowiązkami, kto danego dnia przygotowuje posiłki – głównie śniadanie lub ciepłą kolację, bo często stołujemy się w restauracjach portowych, kto dba o czystość lub odpowiada za wyrzucenie śmieci. Jednak przy tylu członkach załogi nawet umycie pokładu nie jest specjalnie uciążliwym zadaniem, każdy odpowiada jedynie za niewielką część zadania. Wszystkimi pracami na jachcie zarządza oczywiście kapitan i to jego zdanie jest decydujące.
-
Na statku bywa niebezpiecznie?
Przeważnie są to spokojne rejsy, na Wyspach Kanaryjskich pływamy po otwartym Atlantyku, więc tam potrafi mocniej zawiać. Czasami zdarzy się, że ktoś odczuwa objawy choroby morskiej, ale ta bardzo szybko ustępuje, ponieważ nie robimy długich przelotów między poszczególnymi portami. Największe niebezpieczeństwo związane jest z wypadnięciem za burtę, dlatego w nocy jak i przy gorszej pogodzie cała załoga zakłada pasy bezpieczeństwa. Dzięki temu każdy może przypiąć się do stałych elementów na jachcie, co uniemożliwia wypadnięcie za burtę. Jeśli załoga przestrzega zasad panujących na jachcie oraz słucha rad i wskazówek kapitana jest w pełni bezpieczna.
-
A pamiętasz jakąś niesamowitą morską historię, która wydarzyła się podczas rejsu?
Żeglarstwo i rejsy morskie mają to do siebie, że niosą ze sobą mnóstwo historii, w zasadzie każdy rejs to osobna przygoda. Nawet płynąc w to samo miejsce zmagamy się z innymi warunkami, zaskakuje nas pogoda, załoga, otoczenie. W zeszłym roku miałem na przykład taką sytuację. Oczywiście podczas jakiegokolwiek rejsu absolutnie nikt nie może wyskakiwać za burtę i cała załoga jest tego doskonale świadoma. Jednak w pewnej chwili dwóch panów, w euforii na widok przepływających wokół jachtu delfinów, po prostu zrzuciło z siebie całe ubranie i spontanicznie wskoczyło do wody. W ten sposób miałem dwie osoby za burtą, na szczęście warunki były bardzo spokojne i oczywiście nikomu nic złego się nie stało. Ale takich historyjek jest całe mnóstwo…
-
Od ilu lat pływasz zawodowo?
Żegluję mniej więcej od siedemnastu lat, zawodowo od ośmiu.
-
Po tym czasie to już tylko praca czy jeszcze przyjemność?
Wciąż jeszcze pasja, ale zobaczymy na jak długo (śmiech). Zanim zacząłem pływać zawodowo, chciałem spędzać na wodzie każdą możliwą chwilę. Teraz w sezonie pływamy zazwyczaj codziennie, dlatego poza nim coraz częściej szukam odskoczni od wody, zimą jest nią przede wszystkim snowboard.
-
Zdarzają się chwile, kiedy masz dość pływania?
Czasem, szczególnie pod koniec sezonu. Myślę, że każdy ma w swojej pracy takie momenty, kiedy natłok obowiązków, jakieś drobne niepowodzenia sprawiają, że ma się ochotę to wszystko rzucić.
-
To dlaczego się nie rzuca?
Jeśli człowiek robi w życiu coś, co naprawdę kocha, to zawsze będzie chciał do tego wracać. Negatywne emocje prędzej czy później ustępują.
-
Dlaczego warto zainteresować się sportami wodnymi? Co jest najbardziej ekscytującego w pływaniu?
Na pewno wolność i niezależność, które bardzo mocno odczuwa się na pokładzie jachtu. Sporty wodne zapewniają też możliwość spędzania wolnego czasu wśród fantastycznych okoliczności przyrody – rzek, jezior, mórz. Na pokładzie łodzi człowiek odczuwa też troszeczkę pokory, niepewności związanej z siłami przyrody, które nie do końca może kontrolować. Adrenalina sprawia, że wszystkie emocje są jeszcze intensywniejsze. Ale przede wszystkim woda pozwala się fantastycznie zrelaksować, rozluźnia, za sterem łodzi motorowej lub pod żaglami człowiek jest w stanie odciąć się od czynników zewnętrznych i zupełnie zapomnieć o stresie.
---
Sharks, to Centrum Sportów Wodnych, ale przede wszystkim ludzie: Piotr Piwowarczyk – prezes zarządu, czuwa nad stroną organizacyjną realizowanych projektów i nadzoruje prace biurowe, Grzegorz Jatczyszyn i Jakub Bogdanowicz – instruktorzy – prowadzą działalność szkoleniową w zakresie kursów żeglarskich, motorowodnych, a także licencji na holowanie narciarza wodnego. Pełna lista tytułów i możliwości, jakie oferują w ramach firmy Sharks jest długa, szczegóły znajdziecie na: http://www.sharks.pl
---
Sprawdź również:
- Kurs motorowodny – Jak zdobyć patent sternika? >>
- Rejs po Odrze - odkryj inną perspektywę miasta >>
- Flyboard - sport ekstremalny dla każdego? - Relacja >>
- Po co pływać, skoro można latać? Wywiad z Tomaszem Otolińskim – instruktorem Flyboardu >>
- Każdy rejs to inna przygoda - wywiad >>
- Metamorfoza niejedno ma imię - wywiad >>
- Wywiad: Kurs motorowodny w prezencie >>
- Wywiad: Rejs łodzia motorową w prezencie >>
- Nauka gry na instrumencie - dla każdego? - Wywiad >>
- Sztuka latania balonem - Wywiad >>
- Pomysły na Weekend we Wrocławiu: 30 Najlepszych Atrakcji >
- Rejs widokowy z kolacją na jachcie dla 2 osób - Prezent >>
- Spływ kajakowy po Dunajcu dla 2 osób - Prezent >>
- Legendy motoryzacji – na wyciągnięcie ręki >>
- Co robić w Trójmieście? 25 oryginalnych pomysłów >>